Powiększanie ust- moja historia. Plusy i minusy.

By | 10:39 1 komentarz
Dzisiejszy post będzie pewnie jednym z bardziej obszernych na moim blogu, a to za sprawą tego, że po długich przemyśleniach postanowiłam powiększyć usta. Mimo iż nie miałam jakiś szczególnych kompleksów na ich punkcie to jednak górna warga była zdecydowanie mniejsza i zmuszona byłam optycznie ją powiększać za pomocą szminki.
Długo poszukiwałam odpowiedniego gabinetu do wykonania tego zabiegu. Nie sztuką jest znaleźć coś za 100 zł i wyglądać jak potwór- zależało mi na miejscu, z którego wyjdę w pełni usatysfakcjonowana, a nie jak "glonojad" ;)
Tak więc miejscem, które wybrałam był gabinet przesympatycznej Anetki z Krakowa- Anet Beauty Art. Przeglądałam jej prace zarówno na Facebooku jak  i Instagramie i wiedziałam, że trafię w dobre ręce.
Gabinet wybrany, więc długo nie czekając zapisałam się na zabieg- 10 marca odbył się mój zabieg.



Jak się do niego przygotowywałam?
Anetka dała mi dużo rad i wskazówek- przed zabiegiem nie wolno pić alkoholu ani zażywać leków, które rozrzedzają krew np. aspirynę, rano nie wolno pić kawy. Ja dodatkowo zażyłam kurację Heviranem w razie "w" żeby uniknąć pojawienia się opryszczki, która jest przeciwwskazaniem.
Kiedy nastąpiła sobota wybrałam się z moim przyjacielem do Krakowa- wspomnę też tutaj, że warto na taki zabieg wybrać się z osobą u której czuje się wsparcie i przede wszystkim nie będzie się stresowało tym, że bezpośredniu po zabiegu nie wygląda się jak milion dolarów :)
Prze zabiegiem zjadłam solidny obiad i udałam się na Floriańską do gabinetu pełna obaw, ponieważ był to mój pierwszy raz. Totalnie nie wiedziałam czego się spodziewać, jak to będzie wyglądać i przede wszystkim czy będzie bolało i jak bardzo. Wiadomo przed przyjazdem oglądałam filmiki na Youtube z zabiegu oraz czytałam wpisy dziewczyn na blogach, które są po zabiegu ale to jednak nie to co odczucie tego wszystkiego na własnej skórze. 

Zabieg:
W samym salonie zostałam bardzo miło powitana. Dostałam do zapoznania się i podpisania kartę z przeciwwskazaniami, opisem jak wygląda zabieg, czym jest kwas hialuronowy oraz jak pielęgnować usta po zabiegu. W tym samym czasie została nałożona mi na usta maść znieczulająca- po kilku minutach moje usta były drętwe ale byłam w stanie normalnie mówić. Następnie położyłam się na łóżku- do ręki dostałam piłeczkę do ściskania- na początku trochę mnie to rozśmieszyło ale już po pierwszym wkuciu doceniłam jej magiczną moc :) Razem z Anetą omówiłyśmy moje oczekiwania wobec efektu końcowego i dłużej nie czekając wzięłyśmy się za zabieg. Usta miałam spryskane lidokainą w celu większego znieczulenia. Kwas, który miałam wstrzykiwany to 1 ml Princess- jest to kwas, który dodatkowo posiada lidokainę dzięki czemu zabieg jest zdecydowanie mniej bolesny.
Im dalej od środka ust tym wkucia są mniej bolesne, najbardziej bolał sam środek oraz łuk kupidyna.
Sam zabieg trwał około 30 minut- zdecydowanie bardziej spodziewałam się większego bólu. Uważam osobiście, że np. zabieg karboksyterapii boli bardziej. Wiadomo wkucia były mało przyjemne ale nie na tyle żeby jakoś specjalnie panikować. Zaraz po zabiegu spojrzałam w lusterko i już wiedziałam, że wszystko będzie w porządku. Koszt takiego zabiegu u Anety to 600 zł za 1ml kwasu hialuronowego.


Po zabiegu:
Z racji tego, że zabieg nie był wykonywany w moim rodzinnym mieście to po wyjściu z salonu czułam się bardzo swobodnie mimo, że byłam dość spuchnięta ale bez tragedii. Ważne jest podejście drugiej osoby- mój przyjaciel stwierdził, że wyglądam dobrze i naprawdę aż tak bardzo nie widać opuchlizny, jedynie małe kropki od wbijania igły. To spowodowało, że nawet dałam się namówić na spacer wzdłuż Wisły aż na Kazimierz i wypicie drinka na Rynku Głównym. Przez 5 godzin po wykonaniu zabiegu musiałam wypić litr wody. Moje usta były dość obolałe ale nie przeszkadzało mi to w jedzeniu, ani piciu. Potrafiłam mówić i uśmiechać się normalnie, a znieczulenie do 30 minut zeszło. Największe apogeum był kolejnego dnia rano- moja górna warga była bardzo opuchnięta i delikatnie przypominałam kaczuszkę... ;)
Dzisiaj jest już kilka dni po zabiegu i naprawdę moje usta wyglądają już bardzo ładnie mimo, że nie są jeszcze całkowicie zagojone. Najbliższe mi osoby stwierdziły, że wyglądam dużo lepiej- mam przyjemniejszy wyraz twarzy i zmieniły mi się rysy zdecydowanie na plus.

Chciałabym poruszyć jeszcze jeden temat, ponieważ jest prawdopodobieńśtwo, że pojawi się tutaj sporo osób anty lub osób, które wpadną tutaj przypadkiem.
Krąży taka opinia, że osoby, które decydują się na takie zabiegi są sztuczne, plastikowe czy też "paniusie". Ja robię to żeby poprawić swój wygląd ale bez przesady. Dziwi mnie opinia ludzi, którzy uważają, że to za mocna ingeracja w ciało- kwas utrzymuje się maksymalnie do 12 miesięcy, a dla przykłądu taki tatuaż całe życie..;)
Nie zamierzam się teraz tłumaczyć z mojej decyzji- zrobiłam to z pełną świadomością, podoba mi się efekt i będę wszystkim polecała takie "upiększenie". Ważne jest, aby robić to w odpowiednim gabinecie.


Dorzucam parę zdjęc po zabiegu i przed zabiegiem oraz wnętrza salonu. Po około tygodniu, dwóch uaktualnię post całkiem zagojonymi ustami :)

Moje usta przed zabiegiem:



Salon u Anet Beauty Art w Krakowie




Zdjęcie zaraz po zabiegu w salonie:


Usta godzinę po:


Usta na drugi i trzeci dzień:




Podsumowując ja jestem niesamowicie zadowolona i zapraszam do Anety.
Koniecznie dajcie znać jak Wam się podoba efekt :)

Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. ślicznie i bardzo naturalnie, ja akurat mam dość duże usta, więc nie potrzebuję ich powiększać, ale co innego bym sobie powiększyła hi hi

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz - jest dla mnie bardzo cenny!
Dziękuję że jesteście, zaglądacie i czytacie ;-)
Wielka prośba o nie dodawanie linków blogów, reklam oraz spamu.
Pamiętajcie- bez Was- nie byłoby tego bloga :)